niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 19

                                                                      Rozdział 19

- I co, Shinon? Teraz jej wierzysz?
- Może... Ale to mało prawdopodobne... Eh, nieważne.
- Czyli Beatrice jedzie z nami?
- No jasne, przecież jej tu nie zostawimy. Zwłaszcza, że od teraz ma ci pomagać. Przepraszam Beatrice. Przepraszam, że tak trudno mi w to uwierzyć.
- Nic nie szkodzi. Rozumiem.
- Dobra, zbieramy się.
Beatrice usiadła ze mną na Southriver. Podróż była ciężka ze względu na warunki pogodowe. Dotarcie do Valedale zajęło nam dwie godziny. Już miałyśmy przekroczyć granicę między Doliną a wioską, kiedy konie gwałtownie się zatrzymały i stanęły dęba.
- Co się dzieje?
Próbowałyśmy ruszyć, ale to nic nie dawało.
- No co jest?!
Coś wydało cichy dźwięk i Shinon padła na ziemię.
- Shinon!
- Raven, uciekaj! - krzyknęła swoim cienkim głosem Beatrice.
Nie miałam pojęcia co się dzieje. W końcu i ja coś poczułam i zaczęłam tracić przytomność.

                                                                 *  *  *
Leżałam w śniegu. Zadrżałam z zimna i powoli otworzyłam oczy.
- G-gdzie ja jestem...?
- Musiałem zawrócić do Doliny - usłyszałam głos.
- South...? Co się stało?
- Dark Core nas zaatakowali.
Zerwałam się na nogi.
- A co z Shinon?! A Beatrice?!
- Zostały porwane.
- Jak możesz mówić z takim spokojem?!
Zakryłam twarz rękami.
- To koniec. Nie uratujemy ich. Niedługo się ściemni.
- Są w bazie. Tamtej, w której pracowałaś.
- Dojdziemy tam, a potem... Właśnie co potem? Co ja mogę zrobić? Nic.
- Jeśli będziesz tak mówić nigdy nie odkryjesz swojej mocy.
- Ale ja nie jestem jeźdźcem dusz! Nie mam żadnego talentu! Żadnej mocy...
- Nie jesteś jeźdźcem dusz? To czemu ze mną rozmawiasz? Czemu wykrywasz energię i wytwarzasz światło?
- Ja...
- Aideen cię wybrała. Powinnaś wziąć się w garść i coś wymyślić.
Chwilę milczałam zastanawiając się nad tym.
- Racja. Pomożesz mi prawda?
- Oczywiście. Jaki jest plan.
- Robimy to co zawsze. Improwizujemy.

                                                           *  *  *
Pojechaliśmy do barykady Dark Core. Bałam się. Co jeśli South skończy tak jak Cinnamon...? Nie mogłam znieść tej myśli.
Zatrzymaliśmy się za małym wzgórzem. Rozejrzałam się. Wszędzie byli pracownicy.
- Co mogę zrobić...?
- Raven, chyba są w jaskini. Czujesz?
- Yhm.
Rzeczywiście. Z jaskini dochodziła do mnie energia. To znaczy, że Beatrice jest w środku.
- South... Możesz tu zostać? Proszę...
- Dobrze. Ale jeśli coś pójdzie nie tak od razu przybiegnę z pomocą.
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. Podniosłam kamień i rzuciłam nim w daleko stojący ode mnie kontener tak by odwrócić uwagę pracowników. Pobiegłam do jaskini. W środku było tak ciemno, że nawet kiedy wystawiłam przed siebie rękę nie byłam w stanie jej zobaczyć.
- Beatrice, jesteś tu? - szepnęłam.
- Raven...?!
- Znalazłam cię! Gdzie Shinon?
- Dark Core próbują wydobyć od niej informację.
- Chodź , musimy jej pomóc.
- Nie mogę. Łańcuch, który trzyma moją rękę jest przykuty do skały.
Szarpnęłam parę razy za łańcuch. Ciągnęłam mocno, ale to nic nie dawało.
- No dalej rusz się! - mówiłam sama do siebie.
Przecież teraz nie możemy się poddać! Poczułam dziwne dreszcze, które przeszyły całe moje ciało. Ręce zrobiły się niewyobrażalnie gorące, a łańcuch stopił się.
- Jak ty to...
- Nie mam pojęcia. Później się zastanowimy.
- Czekaj, Raven!
- Hm?
- Nie jestem w stanie ci teraz pomóc. Moja moc się jeszcze nie zregenerowała...
- Nie szkodzi. Znajdę inny sposób.
Na zewnątrz ujrzałyśmy Shinon trzymaną przez pracowników i Northa.
- Zostawcie go! - krzyczała.
- Jeśli nie powiesz nam gdzie jest piąty jeździec, twój koń może na tym ucierpieć.
 Beatrice cała się trzęsła.
- Raven, co mamy zrobić...?
- A więc? - spytał kierownik-Gdzie jeździec?
- Tutaj! - powiedziałam.
Shinon spojrzała na mnie niedowierzającym wzrokiem, a ja wypowiedziałam zaklęcie, które wszystkich oślepiło. Dziewczyna wsiadła na swojego konia, a ja i Beatrice wskoczyłyśmy na Northa. Wyjechałyśmy szybko z barykady. Nikt nie ruszył za nami w pościg.
- Uratowałaś nas! - krzyknęła Shinon, kiedy byłyśmy już daleko.
- W końcu jestem jeźdźcem dusz, no nie?
Pogłaskałam Southa.
- Jedźmy do wioski i pokażmy symbol.

niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 18

                                                                           Rozdział 18
Obudziłam się wcześnie rano. Wychodząc na dwór zobaczyłam Shinon.
- Mamy już tylko trzy dni...- powiedziała.
- To całkiem sporo czasu.
- Ta zagadka, którą dostała Linda jest bardzo trudna... Sądzę, że nawet ona może mieć z tym problem. A my mamy wcale nie lepsze zadanie. Wiemy, że piorun znajduję się w Dolinie Dinozaurów, ale przecież ona jest ogromna!
Westchnęłam. To prawda... Trzy dni to jednak mało czasu... Potrzeba nam cudu, żebyśmy odnalazły symbol. 
- Wsiadaj na Southriver. Już go osiodłałam.
Przerzuciłam nogę przez siodło i usiadłam w nim wygodnie.
- Jedziemy od razu cwałem. Każda minuta się liczy.
Jadąc nie mogłam się pozbyć uczucia, że znalezienie pioruna będzie niemożliwe. Wkrótce byłyśmy na miejscu. Przejeżdżałyśmy przez obozowisko Nica.
- Shinon!- krzyknął Nic machając do nas ręką. 
Podjechałyśmy bliżej.
- I jak? Udało wam się coś odkryć?- spytała.
- Niestety... Ekspedycja zakończyła się klęską. Złapała nas śnieżyca. A tak w ogóle to gdzie byłaś?
- Długa historia... Teraz pomagam druidom.
- Przedstawisz mi swoją towarzyszkę?
- Raven Icelake, piąty jeździec dusz.
- To naprawdę ona?
Kiwnęłam głową.
- Czyli to jakaś poważna sprawa. 
- Szukamy symbolu, który ukryli pierwsi druidzi. Według wskazówki znajduję się gdzieś tu.
- Rozumiem. Obawiam się niestety, że nie będę mógł wam pomóc.
- Spokojnie, poradzimy sobie. Przynajmniej mam taką nadzieję... Nie możemy zostać dłużej.
- Jasne.Niech Aideen ma was w swojej opiece.
Ruszyłyśmy dalej zamarzniętą drogą.
- To gdzie najpierw? - spytałam.
- Nie mam bladego pojęcia... Myślę, że może gdzieś w jakimś niedostępnym miejscu...
Nagle przebiegł mnie dziwny dreszcz.
- Już wiem - powiedziałam spoglądając w dal.
- Co?
- Wiem gdzie on jest. W dolinie zamarzniętej mgły.
- Ale skąd...?
- J-ja... To po prostu wiem...
Jechałyśmy szybkim galopem w stronę naszego celu. W końcu znalazłyśmy się na ośnieżonej polanie.
Przeszukałyśmy cały teren, a przynajmniej tak nam się wydawało.
- Czyli to jednak nie tu...
- To musi być tu - powiedziałam stanowczo.
- Możesz mi powiedzieć skąd ta pewność?
- Nie wiem czy to symbol, ale... W każdym razie coś dziwnego... Czuję ogromne pokłady energii. 
- No dobrze...
Szukałyśmy dalej. Po jakimś czasie usiadłyśmy na śniegu zrezygnowane. South oddalił się na kilka metrów i zniknął za skałą. Potem zarżał.
- Co jest South? Znalazłeś coś?
Pobiegłyśmy w jego stronę. Pod drzewem siedziała dziewczyna. Wyglądała na młodszą od nas. Była ubrana w letnią, błękitną sukienkę i brązowe włosy związane w kok niebieską wstążką Ale zaraz... Co to ma być?! Jak ona w ogóle się dostała w to miejsce w takich ubraniach?! Shinon zdjęła swoją kurtkę i okryła nią dziewczynę.
- Co ty tutaj robisz?! - spytała.
- J-ja... Nie wiem...
- Uciekłaś z domu?! Gdzie twoja mama?
- Mama... Nie mam pojęcia...
- A jak się nazywała? - spytałam, ponieważ tu w Jorvik znałam prawie wszystkich.
- Mama... Ma na imię... Aideen.
                                                  ☆  ☆  ☆
Shinon zmarszczyła brwi i spojrzała na mnie.
- Trzeba ją zabrać do lekarza. Nie wiem skąd się wzięła ani jak się tu dostała, ale jak tak dalej pójdzie to zamarznie.
- Czekaj... A jeśli mówi prawdę?
- Co?! Chyba jej nie wierzysz?
- To ona. To od niej pochodzi ta dziwna energia.
- Pewnie symbol jest gdzieś blisko.
- Ale kiedy znaleźliśmy słońce, nic specjalnego nie poczułam!
- No nie wiem. Ja jestem tylko druidem nie oczekujcie ode mnie, że będę rozpoznawać dzieci Aideen.
- A więc szukacie symbolu...- odezwała się nieznajoma.
- Yhm. Jak masz na imię?- spytałam.
- Beatrice. A kim ty jesteś? Masz w sobie jakąś dziwną magię...
- Jestem Raven. Piąty jeździec dusz.
- Czyli to ty nim jesteś...
- Jak się tu znalazłaś?
- Mama stworzyła mnie, żebym ci pomagała.
- Naprawdę?
- Raven, pozwól na chwilę - odezwała się milcząca do tej pory Shinon.
- Hm?
- Co ty wyprawiasz..?
- Chyba nie myślisz, że to wszystko wymyśliła?!
- Uderzyła się w głowę albo coś... Czasami się mówi, że wszyscy jesteśmy dziećmi Aideen...
- Um... Przepraszam...- powiedziała delikatnym głosem Beatrice - Rozumiem, że trudno w to uwierzyć, ale... Może jeśli wam to dam to zmienicie zdanie...
Beatrice wyciągnęła przed siebie przedmiot zawinięty w tkaninę.
- Czy to...
Odchyliłam materiał. W środku był błękitny przezroczysty
piorun.