niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 26

Rozdział 26
Białe niici i talent

Nie miałam pojęcia co robić. Nie byłam w stanie wymyślić racjonalnego planu pod taką presją. Spojrzałam  na Wendy stojącej po drugiej stronie, mając nadzieje, że na coś wpadła.
- Musimy coś zrobić! - krzyknęłam.
- Ja... Ja nie mam pojęcia...
Prześladowcy wciąż się zbliżali. Co robić...?
- Gdyby tylko był tu ktoś z druidów...
- To też by nam nie wiele dało! W końcu większość z nich potrafi to co my!
- Ale ktoś musi nam pomóc...!
Zamknęłam mocno oczy próbując skupić się wśród odgłosów wydawanych przez konie. Proszę niech ktoś nam pomoże... Proszę...!
W tej  samej chwili usłyszałam tętent kopyt. Uchyliłam powieki.
- Czy to...
- Beatrice! - wykrzyknęliśmy.
 Pociągnęła za wodze by zatrzymać swojego konia tuż obok rodzeństwa.
- Beatrice...
Dziewczyna kiwnęła głową i wyciągnęła rękę przed siebie.
Lumina, ut illuminare... Venite mea illebus. Auxilium ascensorem!
Wypowiadając te słowa, Beatrice otoczył świetlisty krąg. Jej włosy unosiły się, a sukienka falowała. Byłam zajęta znalezieniem sensu wypowiadanych słów, dlatego gdy efekt zaklęcia się pojawił zamarłam bez ruchu.
Nagle przy przepaści pojawiły się tysiące białych, błyszczących nici splatających się. Wszystkie zaczęły łączyć się, tworząc coś w rodzaju mostu.
- Szybko przechodźcie! Zaklęcie długo nie wytrzyma!
South odwrócił się w stronę koni i zarżał, prawdopodobnie dając znak by ruszały. Te od razu, bez wahania popędziły na drugą stronę. Gdy wszystkie łącznie z Southriver przebiegły, prowizoryczny most zmienił się w kaskadę iskier. Beatrice upadła na kolana.
- Wszystko dobrze? - spytałam pomagając jej wstać.
- Yhm...
- Co ty właściwie zrobiłaś i skąd się tu wzięłaś?- nie mogłam powstrzymać cisnących mi się na język pytań.
- Wszystko wytłumaczę ci potem, kiedy będzie już po wszystkim. Musicie przeprowadzić konie w bezpieczne miejsce.
Gdyby to było takie proste... Konie były bardzo podenerwowane. Wendy i Randy próbowali utrzymać je w grupie, ale to również nie było łatwe zadanie. Wszystkie chciały uciec, wyrywały się.
- Nie mogę na to patrzeć... - wyszeptała Wendy- Zrobią sobie krzywdę...
Jeden z koni był bardziej niespokojny niż reszta. Stawał dęba i denerwował konie jeszcze więcej.
Wendy zsunęła się z siodła.
- Wendy co ty chcesz zrobić?- spytał jej brat.
- No, a jak myślisz...
- Nie. Nawet nie próbuj.
- A co z zasadą, że zawsze trzeba próbować? Jesteśmy teraz druidami, nie?
- Nie zgadzam...
- Pozwól jej - przewała Beatrice.
- Przecież ten koń zrobi jej krzywdę! Widziałaś jaki ten koń jest wielki...!
- Nie zauważyłeś jeszcze?
- Co...
- Twoja siostra ma talent. Talent do porozumiewania się ze zwierzętami.
- Ale z takimi...
- Zaufaj jej. Już nie musisz jej chronić tak jak kiedyś.
- Skąd ty o tym...
Przerwał, bo chyba domyślił się odpowiedzi. Czyżby Beatrice znała nasze wspomnienia?
Ja tylko patrzyłam na nich nie mając pojęcia co się dzieje. Czy rodzeństwo Goldenleaf jednak nie miało beztroskiego życia w krainie złotych liści? Za dużo pytań...
- Randy... Chciałabym ci się za wszytko odwdzięczyć... Ja... 
Chłopak położył jej rękę na ramieniu.
- Sama musisz podejmować decyzje - uśmiechnął się.
O... Co... tu... właściwie...Chodzi? Wiem tylko, że to niewłaściwy moment na pytania. Tak jak wcześniej zauważyliśmy koń, którego Wendy musiała uspokoić był ogromny. Sądząc po jego budowie, rozmiarze i innych charakterystycznych cechach, bez wątpienia był to Shire.Tak duże zwierzę w takim stanie rzeczywiście stanowiło zagrożenie. Wendy zrobiła kilka kroków w jego stronę. Zarżał głośno.
- Odsuńcie się - powiedziała.
Oddaliliśmy się na bezpieczną odległość, a Wendy dokładnie obejrzała Shire'a od góry do dołu.
- Jesteś ranny? - spytała delikatnym głosem.
Shire tupnął mocno kopytem i zarżał.
- Mogę ci pomóc...
Cofnął się o krok.
- Ale musisz mi zaufać...
Zwierzę ponownie wydała z siebie serię odgłosów i ruszyło prosto na Wendy, która próbując się wycofać potknęła się i upadła na ziemię. Wszyscy wydali z siebie okrzyk i chcieli jej pomóc jednak ktoś nas uprzedził. Winterpearl zareagowała odruchowo. Popędziła do swojej pani i stanęła dęba dokładnie przed zestresowanym zwierzęciem. Shire próbował ją ominąć, ale po mimo tego, że parę razy została zaatakowana, klacz za wszelką cenę chroniła dziewczynę.
- Winterpearl...!
Wendy podniosła się i pogładziła po pysku Winter.
- Widzisz...? Nic złego jej nie zrobiłam...- zwróciła się Shire'a - Tobie też... Nie stanie się nic złego...
Jedną rękę trzymała na pysku klaczy, a drugą wyciągnęła w stronę zdenerwowanego zwierzęcia.
- Nie pozwolę byś więcej cierpiał... Tak bardzo tego nie chcę... Dasz sobie pomóc...?
Koń utrzymując dystans obwąchał niepewnie jej dłoń i parsknął. Od Wendy zaczęło bić błękitne światło.
- Co się dzieje...? - spytałam.
Beatrice tylko lekko się uśmiechnęła, a Randy nie był w stanie wypowiedzieć słowa.
- Zaopiekuję się tobą... Dlatego proszę...
Światło błysnęło mocniej, a Shire wierzgnął. Dziewczyna odwróciła głowę i zamknęła oczy. Po chwili poczuła dotyk sierści. Uśmiechnęła się szeroko kładąc drugą rękę na jego pysku.
- Mądry konik.
- Nie wierzę...
- Widzisz braciszku? Dałam radę! - powiedziała rozpromieniona.
- Wendy - zwróciła się do niej Beatrice - Czułaś coś dziwnego?
- Tak... To było dziwne, ale przyjemne uczucie. A to światło...
- Niektórzy druidzi mają coś w rodzaju wrodzonych talentów. Ty też go masz. I własnie go odkryłaś. 
- Czyli... Moim przeznaczeniem było zostać druidem?
- Na to wygląda.
Wendy spojrzała na brata, który mocno ją objął.
- Jesteś ze mnie dumny?
- Głupie pytanie...
Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknego uśmiechu jaki wtedy miała ona na ustach.
- Zaprowadzimy konie na opuszczone pola - powiedziała Beatrice - Tam jest najmniej portali.
- Raven, idź pomóc reszcie.
- Dacie sobie radę?
- No jasne! Jesteśmy druidami!
Kiwnęłam głową i wsiadłam na Southa.
- Uważajcie na siebie!
Udaliśmy się z powrotem do Srebrnej Polany.
- Raven! - krzyknęła do mnie z daleka Shinon.
Podjechałam.
- Jak wygląda sytuacja z portalami? - spytałam.
- Jest kiepsko... Cały czas pojawiają się nowe.
Shinon ruszyła zamknąć kolejny, ale powstrzymała ją Elizabeth, która zamykała portale w pobliżu.
- Fripp powiedział, że zamykanie nie ma sensu.
- Co?
- Jak to?
- Według naszych obserwacji kiedy zamykamy jeden portal w tym samym czasie pojawiają się trzy kolejne.
- W takim razie co robimy?
- Fripp podjął decyzję. Shinon, ty też chodź z nami.
- A co z Raven. 
- Ona będzie odgrywać w tym wszystkim główną rolę...
Przełknęłam głośno ślinę.
- J-Ja...?
Rozejrzałam się dookoła. Jeśli znowu jakaś wielka odpowiedzialność spocznie na mnie i zawiodę... Tym razem może się to skończyć niezbyt dobrze...



4 komentarze:

  1. Potrafisz zrobić naprawdę wielkie napięcie:)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Potrafisz zrobić naprawdę wielkie napięcie:)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy tam rumuński jest? Uczysz się tego języka? :o Naprawdę fajnie wygląda w opowiadaniach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to łacina :) nie nie uczę się xD po prostu szukałam w internetowym słowniku słów po łacinie które w jakiś sposób są związane z efektem zaklęcia. Całe szczęście,że fajnie wygląda bo długo się zastanawiałam w jakim języku pisać zaklęcia... xD.

      Usuń