niedziela, 22 maja 2016

Rozdział 25

Rozdział 25
Potęga symboli

Smokebeauty resztkami sił otworzyła dziurę w wodospadzie, przez którą przeszłyśmy. Randy trochę zdziwił się na widok klaczy, ale pewnie tak samo jak ja uznał, że teraz nie czas na wyjaśnienia. Mieliśmy zanieść symbole do domu Elizabeth gdy nagle rozległ się ogłuszający huk. Wszędzie zrobiło się różowo.
- Co się dzieje?! - wrzasnęłam próbując przekrzyczeć hałas.
Było zbyt głośno bym usłyszała jego odpowiedź jednak z ruchu ust zrozumiałam o co chodzi. Pandoria. Reakcja Pandorii na Garnoka.Gdy odgłos ustał odezwałam się ponownie.
- Musimy im pomóc!
Zobaczyłam, że Randy się waha.
- Wiem, że nam zakazali. Wiem, że to niebezpieczne... Ale bez symboli nie dadzą rady. Proszę...
Chłopak kiwnął głową i wskoczył na grzbiet swojego konia.
- Pospieszmy się.
Spakowałam symbole do torby i usiadłam w siodle.
- Smoke, masz zbyt mało energii. Lepiej zostań.
Klacz przytaknęła i udała się do stajni, a my ruszyliśmy przez las. W duchu modliłam się by nic nikomu się nie stało. Bałam się, że mieszkańcy ucierpią. Jeśli tak się stanie... Nigdy sobie tego nie wybaczę.
Zatrzymaliśmy się na wzgórzu przy młynie. W ziemi były dziury. Ogromne dziury, z których wystrzelały strumienie różowego światła. Były nie tylko w Srebrnej Polanie, ale i w Moorland oraz W Forcie Pinta. Dostrzegliśmy Shinon i resztę jeźdźców. Podjechaliśmy, trochę obawiając się ich reakcji.
- Co wy tu robicie?! - krzyknęła Alex, która jako pierwsza nas zauważyła.
- Chcemy pomóc. Nie dajecie sobie rady.
- Wszystko jest pod kontrolą. Wracajcie do wioski!
- Niby Alex ma rację, ale mała pomoc by się przydała...- wymamrotała Shinon z trudem zamykając pandoryczną dziurę.
- Rozwiązaliśmy zagadkę! - powiedziałam.
- To znaczy... Macie symbole...?
Kiwnęłam głową.
- Zagadka była naprawdę łatwa. Po prostu wszyscy zestresowali się sytuacją i nikt nie pomyślał o tak oczywistych rzeczach. W sumie to sama też bym na to nie wpadła...- dodałam trochę ciszej i spojrzałam kątem oka na Randiego. 
Nadszedł ten moment, w którym dowiemy się jaką moc kryją legendarne symbole. Każdy jeździec powoli położył dłoń na swoim kryształowym znaku. Ja, Shinon, Wendy i Randy odsunęliśmy się na bezpieczną odległość. Słup białego światła wystrzelił do góry. Symbole uniosły się i...
Piorun Alex zmienił się w kryształowy sztylet. Słońce Anne w bursztynową tarczę. Księżyc Lindy w perłowy łuk, a gwiazda Lisy w rubinowy shuriken.
- Ale... to jest... Super!!!- krzyknęła Alex - Wypróbujmy je!
- Czekaj! - zatrzymała ją Anne - A co jeśli po starciu z prześladowcą zmienią się w cień? Może to nie jest broń przeznaczona do walki z siłami Pandorii...
Po tych słowach Alex opuściła dłoń ze sztyletem.
- Czyli... Nie przydadzą nam się...?
Wszyscy zamilkli. Chwile potem usłyszałam odgłos wyjmowanej strzały i spojrzałam na Lindę.
- Co chcesz zrobić? - spytałam.
Dziewczyna napięła cięciwę i wycelowała. Spojrzałam w miejsce, w które wskazywał grot strzały. Duży prześladowca powoli sunął w naszą stronę. Linda przymknęła jedno oko, przesunęła łuk trochę w prawą stronę, wzięła głęboki oddech i wypuściła strzałę. Pomknęła tak szybko, że ledwo było ją widać i trafiła w sam środek cienistej powierzchni. Obok cienia zaczęły pojawiać się białe iskry. Prześladowca wydał dziwny dźwięk, a potem... zniknął.
- To było genialne Linda!
- Czyli jednak nam się przydadzą.
- W takim razie pora załatwić kilku prześladowców!
Dziewczyny ruszyły do walki, a Shinon zabrała się za zamykanie portali, których w samej Srebrnej Polanie było około dwadzieścia.
- Możemy ci jakoś pomóc?
- Zamykaniem portali zajmą się druidzi - odpowiedziała - Weźcie Wendy i ewakuujcie konie i ludzie z Moorland.
Gdy tam dojechaliśmy okazało się, że dostaliśmy naprawdę trudne zadanie. Cały teren stajni otoczony był przepaścią. Byli w pułapce. W zamkniętym terenie z prześladowcami.
- C-co mamy robić?! - krzyknęła Wendy nie mogąc powstrzymać łez - Oni... Oni wszyscy zamienią się w prześladowców...!
- Spokojnie Wendy - brat położył jej rękę na ramieniu - Zaraz coś wymyślimy.
Zdesperowana próbowałam wymyślić jakiś plan. Na moich oczach te przeklęte stworzenia zapędzały w róg niewinnych mieszkańców. Co robić...? Co robić.... Zacisnęłam dłonie na wodzy.
- Przeskoczymy.
- Co...?!
- Przeskoczymy. Ja i Southriver...
- Oszalałaś?! Nie ma mowy żebyście dali radę!
- Wpadniesz do portalu!
Randy złapał mnie za nadgarstek.
- Nie pozwolę ci.
- Nie mamy wyjścia...
- No i co jak już przeskoczysz? Jak ewakuujesz mieszkańców.
- Postaram się odpędzić cienie na jakiś czas.
- To szaleństwo. Przepaść ma siedem metrów jak nie więcej...
- Jestem jeźdźcem dusz. To ryzyko jakie muszę podjąć...
- Nie rób tego...
- Wszyscy ryzykują życie by ocalić Jorvik. Czemu mam być inna?
Wymusiłam uśmiech i spojrzałam na rodzeństwo. Randy cofnął rękę.
- Jeśli nie przeskoczysz... Nie wybaczymy ci tego.
Wendy energicznie kiwnęła głową potwierdzając jego słowa. South cofnął się kilka kroków do tyłu.
- Gotowy...?
Parsknął w odpowiedzi. Dałam znak by ruszał. W szybkim tempie zbliżaliśmy się do przepaści. Dotknęłam sierści Southa i nagle poczułam coś dziwnego. Niezrozumiałe słowa same popłynęły mi z ust. Gdy tylko skończyłam mówić South przyspieszył jeszcze bardziej.
- Wierzę w ciebie South... Dasz radę... Proszę przeskocz...
Dotarliśmy do krawędzi. Mocno zacisnęłam powieki i poczułam jak South wybił się w górę. Bałam się, ale musiałam mu zaufać. Cieszyłam się, że mam zamknięte oczy bo pod nami był widok, którego nie chce oglądać. Jeżeli South nie doskoczy możemy nie przeżyć...
- Raven, możesz otworzyć oczy - usłyszałam głos w głowie. Uchyliłam jedno oko. South z impetem wylądował na ziemi z trudem utrzymując przy tym równowagę. Wypuściłam wstrzymywane dotąd powietrze nie mogąc uwierzyć w to co się stało.
- Udało się! - krzyknęłam - Udało ci się South! Jesteś niesamowity!
- Nam się udało. To dzięki twojemu zaklęciu.
- Zaklęciu? Chodzi ci o te dziwne słowa? Naprawdę nie miałam pojęcia dlaczego zaczęłam je mówić, ani co one oznaczają.
- Było to starożytne zaklęcie w nieznanym ci języku. Dodawało ono szybkości oraz większej mocy wybicia.
To jedna z nielicznych chwil kiedy South rozmawiał ze mną o czymś na jakiś temat. Może niedługo częściej będziemy mogli to robić.
- South możesz przyprowadzić wszystkie koni do krawędzi?
Kiwnął głową.
- Uważaj na siebie - powiedział.
Gdy odszedł coś mi przyszło do głowy. Skąd wiedziałeś o tym zaklęciu...? Ale teraz miałam większy problem. Jak zwrócić uwagę uciekających i panikujących ludzi? Wspięłam się na dużą skrzynię.
- Przepraszam!
Sama ledwo się usłyszałam.
- Halo!
To na nic. Ale może to się uda... Skupiłam się i wypowiedziałam dobrze mi już znane zaklęcie.
Białe światło rozbłysło. Teraz wszystkie oczy były skierowane na mnie.
- No nareszcie...Ekhem - przeszłam do nieco głośniejszego tonu- No więc... Bez paniki. Skierujcie się w stronę przepaści. Druidzi was uratują.
Rozległy się szepty jednak po chwili wszyscy udali się na miejsce nie mając innego wyjścia. Konie już tam czekały.
- Dobra robota South.
- Co teraz, Raven? - spytał Randy z drugiego końca.
No właśnie co teraz...
- Wiem! Wendy!
- Hm?
- Spróbuj użyć tego zaklęcia. Wiesz tego ze strzałą i liną!
- Rozumiem!
Gdy zakończyła inkantację, strzała zmieniła się w harpun. Wycelowała i wystrzeliła go zaczepiając o dach. Drugi koniec przywiązała do drzewa.
- Myślisz, że to bezpieczne?
- Powinno wytrzymać - powiedziała szarpiąc za linę.
Mieszkańcy chwycili jej się i bezpiecznie przeszli na drugą stronę. Pozostała jeszcze sprawa z końmi. Nie było czasu na rozmyślanie. Prześladowcy byli coraz bliżej. Przecież zwykłe konie nie dadzą rady przeskoczyć! Próbowałam odstraszyć cienie ale brakowało mi już energii. Całą zużyłam na to dziwne zaklęcie, które rzuciłam na Southa. Shinon nie było w pobliżu, a my nie mieliśmy pojęcia co robić. Druidzi byli na innych obszarach. To nie może się tak skończyć...!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz